Netflix zamierza ratować wyniki. Wybawcą mają być reklamy
Idea, która narodziła się w samochodzie
Początki amerykańskiego giganta Netflix, Inc. sięgają 1997 roku, gdy twórcy postanowili uruchomić pocztową wypożyczalnię płyt DVD. Pomysł okazał się sukcesem, a zrodził się podczas porannych przejażdżek samochodem Marca Randolpha i Reeda Hastingsa, którzy korzystając z tzw. carpoolingu podwozili się nawzajem do pracy. Randolph był zafascynowany tym, jak działa Amazon i pragnął stworzyć projekt oparty na podobnym modelu sprzedaży przez Internet. Gdy wspólnicy przeprowadzili test i otrzymali pocztą płytę DVD w nienaruszonym stanie, czuli, że to początek wielkiego sukcesu.
10 lat później firma postanowiła ruszyć z platformą streamingową, dając dostęp do licznych filmów i seriali. Równocześnie kontynuowała sprzedaż DVD i Blue-ray. Początkowo Netflix działał na ograniczonym terytorium, głównie w USA. Dziś jest dostępny w ponad 190 państwach świata.
Złota era Netflixa
Przychody Netflixa zaczęły dynamicznie rosnąć w drugiej dekadzie lat 2000, pierwsze wzrosty było widać w 2014 roku. Dużym zastrzykiem gotówki dla platformy był okres pandemii - lockdown wymusił na społeczeństwach spędzanie więcej czasu w domach, stąd rosła liczba użytkowników. W 2021 subskrybentów było ponad 219 milionów, czyli 27 milionów więcej niż w roku poprzednim.
Wielka rewolucja w czterech ścianach
Netflix tworzy również własne produkcje pod szyldem Netflix Originals. Spółka wywróciła do góry nogami przemysł filmowy - udowodniła, że premiera w zaciszu domowym może być równie huczna, co na czerwonym dywanie w Hollywood. Produkcje Netflixa zaczęły zdobywać prestiżowe nagrody, w tym Oscary - pierwszą nominację zdobył w 2014 roku film dokumentalny The Square, zaś w 2017 pierwsza nagroda wpadła w ręce twórców dokumentu The White Helmets.
Netflix and (no) chill
W 2022 media nagłośniły informacje o drastycznych spadkach spółki. Dane pokazały, że Netflix stracił w pierwszym kwartale roku 2022 ponad 200 tysięcy użytkowników. Choć w perspektywie ponad 220 milionów użytkowników wydaje się, że jest to stosunkowo mała liczba, wyniki znacznie odbiegały od optymistycznych estymacji platformy, zakładających, że użytkowników wręcz przybędzie i to 2,5 miliona. Akcje Netflixa drastycznie spadły.
W drugim kwartale roku spółka straciła już milion klientów, choć i tu można mówić o szczęściu w nieszczęściu, ponieważ szacunki zakładały, że o zamknięciu konta zdecyduje aż 2 miliony.
Konkurencja depcze po piętach
Choć Netflix nadal pozostaje największą platformą streamingową na rynku, nie ma mowy o monopolu. Podobne usługi świadczy już Amazon (który jest obecnie największą konkurencją kalifornijskiego giganta), Disney, HBO, Apple czy Hulu. W kwietniu tego roku magazyn Forbes zarzucił Netflixowi bierność wobec konkurencji, która jest tańsza i ma lepszą ofertę.
Reklamy na ratunek
Pomysłów na przerwanie spadków firmy było wiele - od ograniczenia liczby użytkowników podpiętych pod jedno konto, przez złagodzenie cenzury nakładanej na treści uznawane przez Netflixa za kontrowersyjne, aż po wprowadzenie reklam. I choć przed ostatnią opcją platforma długo się wzbraniała, wygląda na to, że właśnie tą drogą pójdzie. Netflix ma dać użytkownikom wybór - mogą płacić za subskrypcję taką samą kwotę i uniknąć reklam lub zdecydować się na niższą stawkę z reklamami. Obniżenie opłaty ma przekonać klientów do pozostania na platformie, a sponsorowane treści - zasilić budżet marki.
Netflix napotkał jednak kolejny problem - niektóre studia domagają się od platformy większej zapłaty za licencję, ponieważ wcześniejsze umowy nie zakładały emisji reklam. Może to oznaczać, że w najtańszym abonamencie oferta amerykańskiego giganta może być mocno okrojona. Netflix uspokaja jednak, że każdy subskrybent powinien być zadowolony z szerokiej gamy dostępnych opcji - zarówno w odsłonie z reklamami i bez. Czy platformie uda się zażegnać kryzys?