Pandemia koronawirusa i groźba globalnej recesji. Możliwe scenariusze
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podaje, że śmiertelność w wyniku koronawirusa wzrosła do 3,4 procent, choć wcześniejsze szacunki mówiły o poziomie dwóch procent zakażonych.
Gdy spełnia się czarny scenariusz i pandemia jest oficjalna, budzi się powszechny lęk, choć nie jest to w ostatnich latach pierwsza epidemia o tak dużej skali. Nieco ponad 100 lat temu hiszpańska grypa zainfekowała od 25 do 30 procent światowej populacji i zabiła około 40-100 milionów ludzi. W ostatnich 10 latach Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła pięciokrotnie zagrożenie pandemią: w 2009 r. z powodu wirusa grypy H1N1; w 2014 r. – polio; 2014 r. – wirus ebola; w 2016 r. – wirus Zika; w 2019 r. – ponownie z powodu wirusa ebola. Jednak żadna epidemia nie kwalifikowała się jako pandemia.
Ostatnią faktycznie ogłoszoną pandemią była pandemia grypy H1N1, która wybuchła w 2009 r. i w następnych miesiącach uśmierciła kilkaset tysięcy ludzi. Światowa Organizacja Zdrowia została wówczas skrytykowana za ogłoszenie pandemii, gdyż decyzja ta zmusiła państwa do podjęcia kosztownych środków zaradczych, co może wyjaśniać, dlaczego WHO starało się unikać terminu „pandemia” w przypadku powodowanej przez koronawirusa SARS-CoV-2 choroby COVID-19.
Mimo wysiłków Chin pojawiły się wtórne ogniska najpierw poza samym odciętym od świata Wuhanem, a następnie poza Chinami. Nieszczelne granice, nasilony ruch pracowników najemnych z najbiedniejszych krajów całego świata, wielkie (i wciąż otwarte) porty lotnicze. Można więc stwierdzić, że mobilność ludzi utrudnia skuteczne działanie współczesnej medycyny. Dlatego szeroko komentowane są skutki, jakie ponoszą ludzie i gospodarki.
Możliwe scenariusze
Z powodu epidemii banki centralne tną stopy procentowe - amerykańska Rezerwa Finansowa (Fed) zdecydowała się na awaryjne obniżenie stóp procentowych, pierwszy raz od 2008 roku. - Polityka monetarna nie jest najlepszym remedium na szok dla aktywności gospodarczej – tutaj większe pole do popisu ma polityka fiskalna. Decyzja Fed pokazała, że nawet cięcie znienacka o 50 pb może nie przynieść spokoju na rynki, jeśli zostanie odebrane jako działanie niewystarczające. Ponadto światowe giełdy notują spadki wobec obaw inwestorów przed dalszym rozwojem epidemii koronawirusa – ocenia Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers.
Bank Anglii ściął stopę procentową o 50 pb i zapowiada programy wsparcia kredytowego dla firm. Z kolei Rada Polityki Pieniężnej rozważa obniżkę, ale tylko w momencie, gdy wzrost PKB będzie poniżej 3 proc. Nie dziwi to jednak, gdyż EBC również nie tnie stóp, ale próbuje luzować. Bank zamierza jednak rozszerzyć program ilościowego luzowania (do 120 mld euro w 2020 roku) i zastosować inne narzędzia wspierania płynności (nowe tLTRO). Chwilę wcześniej poinformowano, że pozwoli bankom na niespełnianie wymogów kapitałowych w związku z potrzebą walki z gospodarczymi konsekwencjami koronawirusa. Lagarde z EBC zapowiada jednak, że jeśli obniżki będą konieczne, EBC przeprowadzi je.
Na koniec pierwszego tygodnia marca obserwowaliśmy potężne spadki na rynkach, a drugi tydzień miesiąca otworzył tzw. czarny poniedziałek. Obserwowaliśmy ostre przetasowania na rynku walutowym, duże spadki na kontraktach m.in. na DAX czy S&P500, spadki na giełdach i wstrzymany handel akcjami w USA oraz najniższy kurs WIG20 od 2009 roku. Byliśmy świadkami tego, jak strach na giełdach powodował dwucyfrowe spadki w Europie - kontrakty na europejskie indeksy spadły najmocniej od globalnego kryzysu finansowego.
Obserwujemy też krach na rynku ropy (kurs czarnego złota spadał nawet 30 proc.). - Spadek popytu na ropę to wierzchołek góry lodowej – ocenia Bartosz Sawicki, kierownik Departamentu Analiz TMS Brokers i dodaje „EIA podaje, że popyt na ropę w 2020 roku nie wzrośnie po raz pierwszy od 2009 roku, czyli dna globalnego kryzysu finansowego”.
Rozszerzająca się epidemia koronawirusa przekłada się na spadek popytu na ropę. Na obecnym etapie trudno go rzetelnie oszacować, ale sama kwarantanna w Chinach miała obniżać zapotrzebowanie w skali roku na kilkaset tysięcy baryłek na dzień. W newralgicznej sytuacji państwa OPEC nie mogły znaleźć porozumienia z Rosją dotyczącego skali dalszej redukcji wydobycia.
Wielkie zmiany na rynku ropy
Zdaniem eksperta rynek surowca czekają ostre przetasowania. - Wielu producentów ponownie znajdzie się pod presją cen niższych niż koszty wydobycia. Jednocześnie należy obserwować rynek kredytowy, który jak magnes przyciągał kapitał. Duży udział w rynku najbardziej ryzykownych obligacji korporacyjnych w USA ma właśnie sektor energetyczny. Krach na rynku ropy może też powodować dalsze załamanie wydatków amerykańskich przedsiębiorstw na dobra trwałe. Tu zagrożeniami już znanymi są kwarantanny i problemy z dostępnością części dóbr – uważa Sawicki.
Co więcej – największy na świecie koncern naftowy Saudi Aramco planuje na kwiecień dostawy na poziomie 12,3 mln baryłek na dzień. Dla porównania Arabia Saudyjska w styczniu ograniczyła wydobycie do niecałych 10 mln baryłek na dzień. Główni producenci, niedawni sojusznicy w ramach OPEC+, zamierzają walczyć o udziały w rynku zwiększając wydobycie i sprzedając ropę z gigantycznym dyskontem. W reakcji na informację, kurs ropy WTI spadł z 33,50 do 32 USD za baryłkę.
Ponadto można się spodziewać, że globalna gospodarka ucierpi nie tylko pod względem popytowym (mniej osób skorzysta z ofert podróży), podażowym (wstrzymanie produkcji m.in. w chińskich fabrykach), ale również pod względem zwiększonych wydatków publicznych. - Polityka fiskalna i monetarna zostały zaprzęgnięte do przeciwdziałania skutkom wirusa – ocenia główny ekonomista TMS Brokers Konrad Białas.
Z powodu epidemii tempo wzrostu światowej gospodarki zmaleje około o 0,5 pkt proc. – przewiduje Organizacja ds. Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Wpłyną na to m.in. restrykcje, działającymi przeciw rozprzestrzenianiu się wirusa oraz problemy wynikające z zakłóconych powiązań handlowych. Według tego scenariusza epidemia zacznie wygasać w II kwartale br., gdyż walka z COVID-19 nie będzie przebiegała w innych krajach tak, jak w Chinach, gdzie gospodarka została niemal sparaliżowana przez ograniczenia w przemieszczaniu się ludności. A to wystarczy, by tempo globalnej gospodarki zwolniło o 0,5 proc. w stosunku do scenariusza z listopada 2019 r., gdy OECD zakładała, że wyniesie ono 2,9 proc. Wynik na poziomie 2,4 proc. byłby najsłabszy od roku 2009.
Skutki polityczne
Od miesięcy mówiło się, że gospodarka zwalnia, że wisi nad nami widmo globalnej recesji. Koronawirus może przeciąć pasmo spekulacji i sprawić, że krach stanie się faktem. Będzie to oznaczać nie tylko konsekwencje ekonomiczne, ale i polityczne.
Ostatnio głos zabrał w tej sprawie ekonomista Nouriel Roubini, doktor Uniwersytetu Harvarda, który przewidział kryzys w 2008 roku. Twierdzi teraz, że rynki akcji stracą od 30 do 40 procent z powodu koronawirusa. I że jest to moment, który przekreśli szanse na wygraną Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich.
- Zawsze tak się działo w historii. Ford przegrał z Carterem po szoku naftowym w 1973 roku, Carter przegrał z Reaganem po drugim szoku naftowym w 1979 roku, a Bush przegrał z Clintonem po inwazji na Kuwejt. Demokraci nie są mocni, ale Trump jest trupem – ocenia Nouriel Roubini.
Roubini w swojej ocenie nie jest osamotniony. Wielu obserwatorów polityki USA zgadza się z opinią, że to epidemia wybierze nowego prezydenta, a ewentualny wybuch koronawirusa w Ameryce i pogrążenie gospodarki w recesję wytrąciłby z ręki Trumpa największe atuty w tych wyborach. Podobnie jak utrzymanie sytuacji pod kontrolą uczyniłoby go niekwestionowanym faworytem.
To samo dotyczy polskich wyborów prezydenckich. Wszyscy kandydaci ogłosili, że w związku z epidemią rezygnują z dużych, otwartych spotkań w kampanii wyborczej.
- WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) ogłosiła stan pandemii. Chciałem poinformować, że dzisiaj zostanie wydane rozporządzenie ministra zdrowia, dotyczące wprowadzenia w Polsce stanu zagrożenia epidemicznego zgodnie z ustawą o chorobach zakaźnych - powiedział minister zdrowia Łukasz Szumowski.
Oznacza to, że w kolejnych rozporządzeniach minister zdrowia może nakazać udostępnienie nieruchomości, lokali, terenów na poczet działania i w planach przeciwdziałania epidemii. Może też czasowo ograniczyć specyficzny sposób przemieszczania się, zakazać i ograniczyć czasowo obrotu i używania określonych produktów, może czasowo ograniczyć funkcjonowanie określonych instytucji lub zakładów pracy i może wprowadzić zakaz organizowania widowisk i wszelkich zgromadzeń określonych co do liczby w rozporządzeniu".
Najbardziej pesymistyczny scenariusz zakłada jednak sceny dantejskie, niewidziane od Wielkiego Kryzysu: oficjalne kwarantanny, samoizolacja, pustki w sklepach, wzrost cen, czy przymusowa kwarantanna firm, które np. wedle przyjętej ostatnio w Polsce specustawy – będą musiały oddać część swojego majątku na potrzeby walki z koronawirusem.
Szereg takich wydarzeń jest jak łańcuszek, który może doprowadzić do gwałtownej recesji. - Rynki próbują odbić po poniedziałkowym załamaniu, ale doniesienia związane z koronawirusem przypominają, że może być jeszcze gorzej, zanim będzie lepiej. Inwestorzy muszą manewrować między informacji o objęciu czerwoną strefą całych Włoszech a zapowiedziami nowego pakietu gospodarczego w USA. Awersja do ryzyka będzie podtrzymywana, ale będą się trafiać okresy rajdów ulgi – uspokaja jednak Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers.
Bieżące informacje i komentarze rynkowe znajdziesz w serwisie analitycznym TMS NonStop i w aplikacji do mobilnego tradingu TMS Brokers.